Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzmienia u Indjanina, podczas gdy Europejczyk puchnie i cierpi przez kilka dni dotkliwie.
Zaobserwowałem nieraz, że czerwonoskórzy odczuwają ból równie jak biali, ale w mniejszym stopniu. W dzień, podczas wiosłowania biją się Indjanie ustawicznie dłońmi po ciele, by spłoszyć owady, a to samo czynią podczas snu, w nocy, nie bacząc, że trafiają często w leżących obok towarzyszy. Przypomina to perską przypowiastkę o niedźwiedziu zabijającym muchę na czole uśpionego pana swego. W Maypures widziałem jak młodzi Indjanie, siedząc przy ogniu, drapali się wzajem po plecach kawałkami suchej kory. Kobiety indyjskie wydziobywały cienką kostką z każdej ranki po ukłuciu, kroplę zakrzepłej krwi szpecącą skórę, a czyniły to z cierpliwością dla nas niepojętą. Jeden z najdzikszych szczepów nad Orinokiem, Ottomakowie, używają siatki przeciw komarom, którą tkają z włókna palmowego. Czerwonoskórzy z okolic Karakas’u zagrzebują się na sen w piasek. W niektórych wsiach nad rzeką Magdaleny namawiali nas Indjanie byśmy się kładli na t. zw. peaza grande, przy kościele na skórach wołów, które tam spędzają zewsząd w wielkiej liczbie. W pobliżu trzody znajduje człowiek trochę spokoju od komarów. Indjanie nad górnym Orinokiem i pod Kasikuiare, widząc, że Bonpland nie może z powodu tej plagi suszyć roślin, zapraszali go do swych hornitos, czyli „pieców“. Tak zwą oni małe schroniska bez drzwi i okien, do których włazi się przez mały otwór, pełzając na brzuchu. Potem rozpala się ognisko z wilgotnych gałęzi, a wypędziwszy dymem komary, zatyka się wejście szczelnie. Niema tam wprawdzie moskitów, ale w norze tej oświetlonej dymiącą pochodnią z żywicy topolowej panuje straszne gorąco i zaduch.