Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ukłuła, Amalja rzuciła głową, Astolf najmniéj winny, najwięcéj złego sprawił — struchlał, postawił świécę, i uciekł z pokoju.
Co się działo przy gotowalni, nie jeden coś podobnego widział, nie jeden zgadnąć może; tylko tyle powiemy, że za kwadrans Astolf znowu przywołany, dostał zlecenie mające niby wynagrodzić spełnioną na włosach zbrodnię. „Mój Astolfie, wstążki ćwierć łokcia brakuje, jedź zmiłuj się, bo ty najprędzéj wyszukasz i najprędzéj wrócisz — ale o téj godzinie, odpowiedział Astolf, zwijając próbkę w palcach; sklepy zamknięte; gdzież dostanę? — u Kirsznera, u Bajera... gdzie chcesz, mówiła co raz prędzéj Amalja, przecie gdzieś mieszkają... przecie nie wymarli... inaczéj na balu nie będę.“ Cóż na to odpowiedzieć? — Danielu! poświeć ze schodów. Karolu, jedź ze mną!
Minęło pół godziny a może i więcéj, nim błądząc od sklepu do sklepu, wynalazł nareszcie usłużny mąż, nieodzownie potrzebny kawałek wstążki. — Jedź, krzyknął, jedź a żywo Bartłomieju! Żwawo téż ruszył Bartłomiej, a skręcając z Dykasteryalnéj ulicy ku Jezuickiemu kościołowi, — gdzie... niedokończone wyręby lodu, rozpuszczonym napełnione były śniegiem — mimo krzyku pana, Karola, i przechodzących — w samą kałużę przewrócił. Wyciągnięty Astolf, troskliwy jedynie, o z ciężkim trudem nabytą wstążkę — wpół zmoczony, wpół zwalany, piechotą, w cienkich trzewiczkach pośpieszył do czekającéj żony; lecz jakież zadziwienie, gdy jéj już nie zastał. Panna Piotrowska uwiadomiła go, iż