Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Otworzyły się nareszcie podwoje — kurząca zupa na stole — siadają wszyscy: lecz ledwie wzniosły się łyżki, Klara z przestrachem zerwała się nagle, i prosiła by jéj na osobnym stoliku nakryto, bo w trzynaście osób siedzieć nie może. Zwróciły się oczy na gospodarza, który łatwo pomiarkował, że to jemu na osobnym stoliku miejsce przeznaczone. Nic to nie było w porównaniu tego, co go jeszcze czekało: trzy osób więcej niż się spodziewano, już robiło nie małą w półmiskach różnicę: do tego, Robert, przez roztargnienie jeszcze, myśląc już być ostatnim, zbiérał do reszty; i często nietknięte z talerzem oddawał kawałki, kiedy Astolf ścigając oczyma stopniowe zmniejszanie się półmisków, nader szczęśliwym mógł się nazwać, gdy zobaczył się z kotletem, który przykryty szpinakiem, temu jedynie był winien swoje dotychczasowe ocalenie a chudy grzbiecik bażanta, ozdobiony piórem, w towarzystwie dwóch selerek i trochę andywii, zakończyły skromną dla niego, a dla wszystkich obfitą ucztę.
Jedzenie dobre, wino jak najlepsze, towarzystwo dobrane, czegóż więcej trzeba? — Wszyscy rumiani i w dobrych humorach przystąpili do czarnéj kawy, Amalja zaś, przechodząc koło męża, niby przypadkiem spytała go z oczywistém ukontentowaniem: Wszak prawda, wszystko dobrze było? — W saméj rzeczy; odpowiedział Astolf słabym głosem, biorąc filiżankę z tacy; lecz i tę przeznaczenie dzisiejsze od celu zwróciło, gdyż panna Abusiewiczówna prezentując się Atanazji, nadeptała Alfreda, Alfred po-