Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po turecku zatem siadł,
I niby woźny zawołał:
Hej Waszmoście! — A Waszmoście
Ani mrumru, jak mak siał.
„Hej Waszmoście! — bies powtórzył —
„Ilu was tam w radzie jest?
„Ha! Jeden, drugi i trzeci!
„Trzech więc osłów jakby jeden,
„Takich bydląt rzadki zbiór.
To słysząc, jeden pokrząknął
Potem kaszlnął ławnik drugi,
Okulary Sędyk zdjął,
I rozłożył chustkę w kraty
I zatrąbił w duży nos.
„Jesteście, diabeł rzekł daléj,
„Urwipołcie i opoje,
„A działacie sobie wbrew,
„Cóż z tego wam, że ja w kozie,
„Że od roku pokój wszędzie?
„Niema bójki, niema spraw;
„Rożen goły, kufel próżny,
„Bo kubanów ani krzty.
„Jak potrwa taki stan rzeczy,
„Któż wam ręczy, że nie powie
„Jaki taki lada dzień:
„Tych darmojadów do czego,
„Co w ratuszu gryzą pióra,
„Bo nie mają pisać co?
„Więc Waszmościom jako vialis
„Dadzą nogą, wiecie gdzie.“
Tak skończył diabeł i kichnął,
A Pan Sędyk i ławnicy