Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To miast wódki wodę pił,
To świnie brał za sąsiada,
To za osła brał Sędyka,
To chciał szydłem krupnik jeść;
Oczywiście jakiś robak
Toczy serce, mąci myśl.
Pewnego czasu z południa
Do arędy, do alkierza
Poszedł krawiec, szewc i tkacz.
I majstrów trzech tam usiadło,
I trzy szklanic tam stanęło,
A w szklanicach złoty miód.
Ale cisza trwała ciągle
I nietknięty trunek stał.
Uchwycił Marek za czapkę
I na powrót tak zasadził,
Że się z czapki zrobił miech.
Jakowa święci kozera,
Krawiec nie wie, tkacz jak w rogu,
Lecz instynktem zgodnych serc
Jednocześnie wzięli szklanki
I upili wszyscy trzéj.
„Ratujcie, radźcie drużbowie,
„Bo w cholewy mi się leje,“
Rzekł nareszcie szewców mistrz.
„Jak wiecie, diabła mam w skrzyni,
„Na dwie kłódki go zamknąłem
„I przy sobie noszę klucz.
„Jednak jakaś mnie obawa
„Ciągle dręczy dzień i noc.
„Niech jakim trafem Mospanie,
„Flaszka pójdzie w czyje ręce,