Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ożeń się. Ale słyszałam, że Pan kobiet nienawidzisz.

Pan.

O! o! nienawidzę... bardzo proszę!.. nienawidzę!.. tego nigdy nie powiedziałem — powiedziałem tylko, że tych dam, co mnie piekły, co mnie topiły, co mnie kaleczyły, kochać nie mogę, ale ja na honor płeć piękną szanuję i uwielbiam, a zwłaszcza są powaby, które mnie za serce chwycą, nim się jeszcze postrzedz mogłem.

Pani.

I wieleż to razy było, że się Pan jeszcze postrzedz nie mogłeś?

Pan.

Raz tylko.

Pani.

A!

Pan.

Bo ja mam w ocenieniu piękności pewne zasady, od których zboczyć nie mogę, których trzymać się muszę. Naprzykład w zachwycenie wprowadza mnie włos jasny a oko czarne — usteczka, coby się chętnie śmiały, a zawsze śmiać się boją — nosek... o mój Boże!.. a uszko malutkie, maluteńkie... aż dreszcz przechodzi.

Pani (wstając.)

Odwdzięczając się Panu, muszę i o sobie coś powiedzieć. Nazywam się Jadwiga...

Pan.

Jadwiga! a ja Władysław, co za szczęście!