Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Idź, idź, spiesz Panie Barbi, wstrzymaj go w pochodzie...
Powiedz mu, powiedz co chcesz o ważnej przeszkodzie,
Która mu w moim domu mieszkać nie dozwala —
Niech sobie stanie w pięknym hotelu Donwala.
Wszystko zapłacę... potem odda... chwile lecą,
Idź!.. Odwiedzę go zaraz... jak się zciemni nieco.

Barbi (odchodząc.)

Sekatura!

Baron (sam.)

Przeklęcie! Ten przyjazd tu do mnie,
Te pogłoski po mieście, rosnące ogromnie,
Mogą ściągnąć uwagę — będziemy strzeżeni,
A rewolwer, rewolwer zawsze w mej kieszeni.





SCENA IV.
Baron, Paroli.
Paroli.

Źle, źle Panie Baronie.

Baron.

Dla Boga! zemdleję!

Paroli.

Nasz układ trwa niezmienny, lecz się zamiar chwieje,
Szedłem od Excelencyi gdzie mnie wezwać raczył,
Kiedym w miejskim ogrodzie, Negrego zobaczył.
— Dokąd, pytam. — Do dworca żelaznej kolei.
— Gdzież więc odjeżdżasz? — Jadę za głosem nadziei,
W Modenie jest Otylda moja ubóstwiona,
Spieszę zniweczyć sidła chytrego Barona.