Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu wrzucę żar piekielny co mnie wskróś przepieka.

(Kiedy jedną ręką dobywa obwinięty rewolwer a drugą podnosi wieko kosza, Paolo wchodzi niosąc wazon z kwiatem. Baron ujrzawszy go, chowa rewolwer do kieszeni, spuszcza wieko i odbiega w przeciwną stronę aż na przód sceny.)

Niemy! znowu ten niemy — czart w jego osobie.
Ja się boję... sam siebie... nie dowierzam sobie,
Bo mógłbym go... mógłbym go... (robiąc gest pchnięcia nożem) ten, ten, ten to tego...

(Powtarzając gest.)

A mam, mam chęć.. O Boże! zbawże mnie od złego!

(Wychodzi nacisnąwszy kapelusz, a spotkawszy pierwej Paola, który go chce w rękę pocałować, grozi mu pięścią pod nosem.)
Paolo (zadziwiony a potem na migi.)

A to co? to pięknie! mnie, mnie, pieścią grozić...
Ja mu odniosłem co złapałem i t. d.





SCENA IV.
Pamela, Barbi, Paolo.
Pamela (wybiegając.)

Ach Panie Ba!.. Co? gdzie? jak? Czy obelga nowa?
Panie Barbi co to jest?.. spisek, zdrada, zmowa...

(Porywając go za rękę.)

Ja Pana zabić mogę.

Barbi.

Konieczności niema.
Bo to ja, ja mówiłem niech się Pan zatrzyma,
Dobra Pani Pamela, do względów ma prawa...
A on na to — tak, dobrze, szanowna, łaskawa,
Uwiadomże ją proszę, że przyjaciel czeka.