Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Pamela.

Widząc go w potrzebie,
Co ma, niesie w ofierze, to jest sama siebie.

Negri.

Ach strasznie i boleśnie! Jej dusza wspaniała
Może w sidła szatańskie uwikłać się dała.
Niechże spełni jak córka, ostatnią ofiarę,
A potem uświęcając zaprzysięgłą wiarę,
Staniemy przed odwiecznym natury obrazem,
I w krater Wezuwiusza rzucimy się razem.

Pamela.

Istne szaleństwo! Nieba nie sięgajmy czołem,
Ale córkę i ojca ratujmy pospołem.
Nie dozwolim Otyldzie spełnić poświęcenia
I Montemu oszczędzim zgryzoty sumienia.
Idź, jedź i nie wchodząc w słowną praw obronę,
Uwieź swoją kochankę jakby własną żonę.

Negri.

To być nie może, ona na to nie zezwoli.

Pamela.

Być musi, choćby nawet pomimo jej woli.
Jak już raz u mnie będzie, poradzimy snadnie.
Z moich ją rąk Pan Baron pewnie nie wykradnie.

Negri.

Ależ nie wiem gdzie Monti, ja go szukam właśnie.
Jak pocisnę Barona, rzecz całą wyjaśnię.

Pamela.

Nie, rzecz całą popsujesz. Gdzie Monti przebywa
Musimy się dowiedzieć... ale myśl szczęśliwa!