Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I sklecę, stworzę słonia, gdzie niema i muchy.
Niebytność tu Montego i jego osoba,
Dozwolą nań ładować co mi się podoba.





SCENA IX.
Paroli, Baron.
Paroli.

Testament odebrałem — wszystko co do słowa
Jak mi Pan powiedziałeś — lecz przeszkoda nowa
Wytrąci pono z drogi którąś mi oznaczył.
Jego Excelencya Pan Podesta, raczył
Przywołać mnie do siebie. Jakie było wielkie
Zdziwienie moje, kiedy testamentu wszelkie
Szczegóły od a do z, łaskawie powtórzyć
Excelencya raczył i rozkaz dołożyć:
Niech to wszystko tymczasem w sekrecie zostanie.

Baron.

Z jakichże to powodów?

Paroli.

W tej mierze, swe zdanie
Excelencya raczył zamilczeć łaskawie.
Jak zaś drobne szczegóły zbiorę i zestawię,
Domyślam się poniekąd — zdaję mi się — wnoszę...
Ale że to mój domysł, pamiętaj Pan proszę.

(Oglądnąwszy się i ciszej.)

Zdaje się więc... że Monti... (jeszcze ciszej) skompromitowany.

Baron.

A!...