Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Kokoszkiewicz.

Jakiś chłopiec wlazł na gruszkę; ale czekaj dam ja mu.

Zuzia.

Piękny chłopiec, Pan zapewne nie ułomek.

Kokoszkiewicz (prostując się).

Zapewne żem nie ułomek.

Zuzia.

Otóż Pan przy nim wydałbyś się karłem.

Kokoszkiewicz.

Co ty mówisz, karłem? Karłem ja? Strach widzę ma wielkie oczy.

Zuzia.

Olbrzym powiadam Panu, pałka w ręku, kapelusz jak parasol, broda jak miotła po sam pas.

Kokoszkiewicz (niespokojny).

Gdzież jest ten Filip?

Zuzia.

Przylepia kartki na murze.

Kokoszkiewicz.

Nie mieli jeszcze czasu przeczytać.

Klara.

Co za kartki?

Kokoszkiewicz.

Ostrzeżenie, że do nocnych złodziei z palnéj broni będę palić.

Klara.

O dla Boga, ja się boję.