Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Kokoszkiewicz.

Ja powiadam.

Dowmund.

Ale Klara tak nie powiada.

Kokoszkiewicz.

Znam jéj gusta.

Dowmund.

Karol ją kocha.

Kokoszkiewicz.

Wielka sztuka.

Dowmund.

I ona w Karolu zakochana, jéj miłość...

Kokoszkiewicz.

Wywietrzeje, wywietrzeje — w młodych głowach zawsze wiatr.

Dowmund.

A w starych zawsze mróz; ale słuchaj mój Kasprze, ja ci radzę szczerze, jako twój dawny przyjaciel; byliśmy razem w szkołach, razem w piłki grali, razem i w skórę brali, a więc radzę serdecznie, nie odmawiaj Karolowi ręki Klary.

Kokoszkiewicz.

Być nie może.

Dowmund.

Ja cię proszę.

Kokoszkiewicz.

Być nie może.

Dowmund.

W imieniu ojca téj sieroty błagam ciebie nie zdradzaj ufności, którą w tobie położył, nie przeszkadzaj szczęściu Klary.