Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Paulina.

W celu, bom jest złośliwą, lecz otwartość lubię,
Niechętnie wniosków szukam w niepewnéj rachubie —
Z kim żyję pragnę wiedzieć, niech tam co chce będzie,
W przyjaciół, nieprzyjaciół mam go liczyć rzędzie.

P. Wacław.

Między dwoma rzędami jest pośrednie pole,
I na tém względem Pani pozostać ja wolę,
Jest to pole szacunku, czci i poważania,
Do których piękność, dobroć i cnota nas skłania.

Paulina.

Czemuż się Pan nie śmiejesz?

P. Wacław.

Raz źle, że się śmieję
A raz, że się nie śmieję. W zbyt ostre koleje
Wtrącać mnie Pani raczysz.

Paulina.

Och! co za pokora!
Lecz ja wierzyć wszystkiemu nie tak bardzo skora.
Przytém wolę ucinki jak szumne pochwały.

P. Wacław.

To jest, kazać wyraźnie by usta milczały.

Paulina.

No, no! ot lepiéj, szczerze, zabawmy się razem
Przed składu domu tego uciesznym obrazem. (*)
(na stronie) Istny marmur.

P. Wacław (na stronie).

Jaszczurka, kokietuje jadem.