Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

numer zapomniałaś... Bez numeru nic z mego bióra wyjść nie może.

Pan Ignacy.

Na co to się przyda?

Jenialkiewicz (do Anieli).

Teraz włóż w koperty i zapieczętuj.

Dolski.

Może mogę pomódz?

Jenialkiewicz.

Nie, nie, ona sama najlepiéj zrobi — wzrosła pod moją ręką.

Pan Ignacy.

Jeszcze lepiéj byłaby wzrosła, gdyby ciągle atramentu nie wąchała i oczów sobie czytaniem nic psuła... Teraz, co trzeci to w okularach... ślepy... a z czego? z czytania. Na co to się przyda?

Jenialkiewicz (półgłosem).

Obskurantyzm. (do Lokaja) Pannie Anieli.

Pan Ignacy.

Ma się robić, to robić, a nie z książki. Raz, dwa, trzy i kwita.

Jenialkiewicz.

Z Przemyśla. — Zobaczymy co się tam dzieje. (czyta) „Jaśnie Wielmożny Panie, donoszę Jaśnie Wielmożnemu Panu, ze dziś nic nie mam do doniesienia Jaśnie Wielmożnemu Panu. Zostaję etc. etc.“ A! to mi się podoba!.. Nic nie ma do doniesienia!.. Piękny korespondent!.. A za cóż płacę?

Pan Ignacy.

Djabli wiedzą za co.