Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po krótkiém milczeniu nalewa sobie wina i wypija. Stawiając kieliszek mówi.)

Barski.

Kocham się szalenie. (Staje zamyślony na przodzie sceny i mówiąc powoli dostaje cygaro i to przyrządza. — Lokaje stół odnoszą.) Rzecz dziwna... tu jest jakaś tajemnica... ostrzeżenie przy wstępie do domu... przyjęcie tych Pań... przycisk z jakim mówią: Panie kapitanie. Cóż u djabła! Już od dawna powinienem być majorem. (Kiedy chce zapalić cygaro, postrzega swoje roztargnienie i chowa czémprędzéj.) Aj gwałtu! co robię... głowę tracę... byłbym się pięknie spisał. Wyraźnie głowę tracę... kocham się... kocham szalenie. Ha! może od tej Panny dowiem się czego... poproszę ją najczuléj, najpokorniéj. (Staje przed Panną Figaszewską, która w ciągu całéj przeszłéj sceny nic nie widziała i nie słyszała.) Panno Figaszewska! (Panna Figaszewska spostrzegłszy, że Pani nie ma, zrywa się i cofając się odchodzi spiesznie z przestrachem.) Dobrze, wiele się dowiedziałem. Może byłoby rozsądnie wymknąć się powoli. A ba! Cóż mi zrobią? Zająłem dobrą pozycję i na niéj do upadłego trzymać się będę. Pani Malska, albo, albo... niech się co chce dzieje.





SCENA IV.
Barski, Kasztelanowa.
Kasztelanowa (wesoło).

No, Panie kapitanie, jak się podoba moja siostrzenica?

Barski (zdziwiony).

Hę?