Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Trzeba było dopiero tak wielkiéj boleści
Abym poznał jak silnie ciebie w sobie mieści.

Doręba.

No no, tylko powoli, powoli Albinie,
Przyjaciół ci nie braknie. Ale ja dziś czynię,
Czyni jak człowiek który najlepiéj wam życzy,
Który chce wam obojgu oszczędzić goryczy.
Słuchaj mnie, krótko powiem: Nie wybierzesz żony?
W połowie tylko będzie majątek stracony,
Zrzekać się więc całego nie jesteś w potrzebie,
Ale niestety, ponoś on zrzeknie się ciebie.
Z owych skorup przepychu nie posklejasz wiele,
A jak ściśle policzym, wiész co weźmiesz w dziele?..
Reputacją, bez winy, szaleństwa, swawoli,
I długi co ci wszystko pochłoną powoli,
I cóż wtenczas? Od nędzy niech Cię Bóg zachowa.

Albin.

Będę pracował.

Doręba.

Słowa! Nic więcéj jak słowa.
Praca trudna każdemu, cóż dopiero tobie.
Ty, ty, miałbyć pracować? W jakimże sposobie?
Będziesz może drwa rąbał, albo tłukł kamienie?
Nie Albinie, nie możesz myśleć tak szalenie.
Ale i ty Rozalko, w której nadspodzianie
Takie zdrowe, rozsądne napotkałem zdanie,
Powiedz, masz ty odwagę przyjąć tę ofiarę?
Maszże ty przed oczyma zupełną jéj miarę?
Jestżeś pewna że zdołasz wszystko mu zastąpić?
Wiem — pracy, poświęcenia nie będziesz mu skąpić;
Lecz chleb z twych zarobionych kupiony pieniędzy,
Zawsze będzie dla niego tylko chlebem nędzy.