Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wciąż: Losy nosy, Łąki bąki, Nieba chleba,
Słońce końce... Toć w końcu i umrzeć potrzeba.

Albin.

Słowa jeszcze nie dałem.

Szwarc.

Bo téż i nie pora;
Wysłuchaj jeszcze drugie, masz czas do wieczora.
Oto Pannę Joannę postrzegam w ogrodzie...
Idź, pomów, spróbuj — może serca będą w zgodzie.

Albin.

Ha! idźmy. Ale wprawdzie po téj pierwszéj próbie
Słabą już mam nadzieję. (wracając od kolumn)
Ja wiérszy nie lubię.
(odchodzi).

Szwarc.

Bo masz rozum Albinie. (sam)
Lecz i ja nie głupi,
O niełatwo kto ciebie z moich rąk wykupi.





SCENA V.
Szwarc, Papryka.
Papryka.

Panie Szwarc, my się znamy.

Szwarc.

Znamy się dokładnie.

Papryka.

Zgoda. Wielki masz rozum, nikt Panu nie przeczy.

Szwarc.

A Panu każdy przyzna.

Papryka.

A zatém do rzeczy: