Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Leon.

Ależ proszę...

Filip.

Pójdę sobie...

Leon.

Zrób to dla mnie...

Filip.

Nie, nie zrobię,
Pójdę...

Leon (chwytając za kołnierz).

Ja ci drogę skrócę,
Bo cię, łotrze, na dół głową
Z tego okna wnet wyrzucę,
Jeno skłamiesz jedno słowo.
Coś z nim mówił, ot, tej chwili,
Gdym znienacka nadszedł w sieni?
Czemuż, jakby oparzeni,
Obaście się rozskoczyli?
Prawdę! albo...

Filip.

Niech tak będzie,
Na cóż dłużej kryć się przyda:
Ten Pan Łatka — jest — Sylfida.

Leon.

Łotrze!

Filip.

On jest z Panem wszędzie —
Jego czujność, jego ręka
Strzeże Pana w krwawym pocie,
Bo ma pańskie dożywocie,
Bo się pańskiej śmierci lęka.

(milczenie)