Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Orgon (całując w czoło i obracając od siebie).

Ani słowa.
(Rózia odchodzi)





SCENA V.
Orgon (sam p. k. m. uderzając laską).

Świecie, ty krętoszu stary!
Świecie, świecie bez czci, wiary,
Obyś w jednej dziś osobie
Mógł stanąć tutaj przedemną:
Takbym cię tém skropił raźnie,
Ażbyś pięty pogryzł sobie;
Potém rzekłbym: Mów wyraźnie!
Co u ciebie w większej cenie,
Czy pieniądze, czy sumienie?
Jam uczciwy. — Mam nagrodę? —
Płynę zawsze jak pod wodę;
Lada fircyk patrzy z góry,
Szydzi sobie ze szlachciury —
Ha, nareszcie niech zdrów szydzi,
Ale jednak Bóg to widzi.
Kiedy przyjdzie co do czego,
Fircyk, modniś, w oczy bryźnie
I jak piskorz się wyśliźnie —
A szlachciura chętnie, szczerze
Nie żałuje swoim swego,
I nad siły ciężar bierze,