Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Orgon (z przymuszonym śmiechem).

Lecz osobę trochę cenią!
A broń Boże, a broń Boże!
Nie tak, nie tak na tym świecie,
Jak ty marzysz, moje dziecie.
Tu na małżeństw targowicy,
Nie młodzieniec do dziewicy
Zalotnicze czyni zwroty,
Ale ekstrakt tabularny
Do posągu tnie zaloty;
Tu z osoby zaszczyt marny;
Czém Waść jesteś, nikt nie pyta —
Co masz Wasze, to pytanie. —
Kto ma dużo, dużo chwyta,
Kto ma mało, w kącie stanie;
Tak tysiące z tysiącami,
A miljony z miljonami
Para w parę kleją starzy.
A czy miłość się roznieci,
Raj czy piekło czeka dzieci,
To na potém — jak Bóg zdarzy.

Rózia.

Pana Łatki będę żoną,
Lecz w bogactwie szczęścia niema.

Orgon (ze wzrastającą goryczą).

Spytaj, jak gdzie spotkasz może
Jaką lalkę wypiększoną,
Z anielskiemi w dół oczyma,
Co jest szczęście, niech ci powie...
Ale spytać nie pomoże,
Bo odpowie: miłość z cnotą —