Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Filip.

Co? — Pan Łatka, tak bogaty,
Chciałby dzielić, wsiąść połowę,
Co dniem, nocą, łamiąc głowę,
Biedny sługa gdzie skorzysta?
A to hańba oczywista!

Łatka.

Aj Filipku, hańby niema —
Jeden chętnie pieniądz trzyma,
Drugi chętnie go wyrywa;
I Filipku, serce moje,
Jeśli z tobą się podzielę,
To za moje koszta, znoje. —
Gdym Leona Birbanckiego
Dożywocie kupił sobie,
Chciałem kogoś rozsądnego
Wciąż przy jego mieć osobie,
By uważał należycie
Na szacowne jego zdrowie,
Na, zbyt drogie dla mnie, życie —
By strzegł jakby oka w głowie.
Ciebiem wybrał przez poczciwość
Za zasługi twoje dawne,
Za staranną twą gorliwość,
Z którąś fanty strzegł zastawne;
I pomimo przeszkód wielu,
Z wielkim kosztem, z wielką pracą,
Tum cię wkręcił, przyjacielu,
Gdzie ci teraz dobrze płacą.

Filip.

Wszak Pan bierzesz procent piąty.