Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najmężniejszym trwogą bywa,
Krokodylem się nazywa.
Niech go schwyci i przystawi,
Moje oko nim zabawi,
Bom ciekawa jest nad miarę
Widzieć żywą tę poczwarę.
To jest wolą niewzruszoną —
A kto spełni co ja każę,
Ten powiedzie przed ołtarze,
Tego tylko będę żoną. (ukłoniwszy się, odchodzi we drzwi prawe)





SCENA VIII.
Papkin (po długiém milczeniu).

Krrrokodyla! (ironicznie) Tylko tyle! —
Co za koncept, u kaduka!
Pannom w głowie krokodyle,
Bo dziś każda zgrozy szuka;
To dziś modne, wdzięczne, ładne,
Co zabójcze, co szkaradne. —
Dawniej młoda panieneczka
Mile rzekła kochankowi:
Daj mi, luby, kanareczka. —
A dziś każda swemu powie:
Jeśli nie chcesz mojej zguby,
Krrrokodyla daj mi luby. —

(po krótkiém milczeniu)

Post, milczenie wszystko fraszka,
Straży przy mnie nie postawi —