Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Długoż na czczo będę czekać?

(po krótkiém milczeniu).

Nie — nie trzeba rzeczy zwlekać —

(Dyndalski spotkawszy we drzwiach Hajduka niosącego na tacy wazkę, talerz, chleb etc. odbiera od niego i wraca — zawiązuje serwetę pod szyję Cześnikowi, potém podaje talerz z polewką, co wszystko nie tamuje rozmowy)

Qua opiekun i qua krewny
Miałbym z Klarą sukces pewny;
Ale Klara młoda, płocha,
Chociaż dzisiaj i pokocha,
Któż za jutro mi zaręczy!

Dyndalski (nabierając na talerz).

Nikt rozumny, Jaśnie Panie;
Rzecz to ślizka.

Cześnik (obracając się ku niemu).

Tu sęk właśnie!
Natożbym się, Mocium Panie,
Kawalerstwa dziś wyrzekał,
By kto... (uderzając w stół) Niech go piorun trzaśnie!
Długo będzie na to czekał.

(po krótkiém milczeniu biorąc talerz)

Ma dochody wprawdzie znaczne
Podstolina ma znaczniejsze:
Z wdówką zatém działać zacznę.

(po krótkiém milczeniu)

Bawi z nami — w domu Klary,
Bo krewniaczka jej daleka,
Ale mnie się wszystko zdaje...

Dyndalski.

Ona czegoś więcej czeka.