Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Małgorzata.

Mnie złóż za to dzięki —
Ja, ja ją nakłoniłam — tyś godzien jej ręki.

Szambelan.

Moje zdziwienie wzrasta.

Małgorzata.

Z jakiejże przyczyny?

Szambelan.

Że twej zazdrości szczęście nie wzbudza Aliny.

Małgorzata.

O, jeśli będzie zazdrość, pewnie nie z mej strony:
Ja w objęciu Edmunda dostąpię korony.

Szambelan.

Edmunda? (na stronie) Czy szaleje! (głośno)
Wątpić się ośmielę.

Małgorzata.

Bądź tak pewny Aliny — a razem wesele.

Szambelan.

Tu się w tém coś ukrywa.

Małgorzata.

Mów raczej: odkrywa,
Miłość skryta Edmunda, a twoja fałszywa.
Takżeśto był powinien przyjąć odmówienie,
Tej którą lat szesnaście kochałeś szalenie?
Myślałam ja Aliny oddać tobie rękę,
Ale myślałam razem, ze twą srogą mękę
Żal, smutek, rozpacz, wściekłość ledwie lat trzy zmieni,
Ze będziesz jak bóbr płakał, wił jak wąż w jesieni;