Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Laura.

Przyrzekam. Ale jestżeś Pan pewny, że Dormund nie kocha?

Elwin.

Antonji pewnie nie kocha, a kogo kocha... mógłbym zgadnąć, ale nie powiem.

(Całuje ją w rękę — Warski wchodzi.)
Laura (żartując).

Temu Panu profesorowi wróżę wielkie postępy w filozofji. Nie będę przeszkadzać.

(Odchodzi do swego pokoju.)





SCENA IV.
Elwin, Warski.
Warski.

Witam kochanego Doktora.

Elwin.

Ależ nie jestem doktorem.

Warski.

U mnie ten doktor co uzdrawia. Spokojnie spałem w nocy... Zdaje się nawet, że mój ból głowy pofolgował nieco...

Elwin.

Bardzo się cieszę.

Warski.

I ośmielam się upraszać Wielmożnego Wać Pana Dobrodzieja, abyś z łaski swojéj chciał mnie wziąć, grzecznie mówiąc, w kuracyą.