Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Bombalo (na stronie).

Niech żyje Bombalo! dwie pieczenie przy jednym ogniu.

Antonio.

Hultaj jesteś.

Bombalo (do Fabricia).

Kto hultaj?

Fabricio.

Nie głupiec, to pewnie.

Bombalo.

Hultaj, kto mnie hultajem zowie?

Fabricio.

Któż cię zowie?

Bombalo.

Za moje rady tak przymawiać!

Fabricio.

Któż przymawia? Idź spać, idź doktorze - wino trochę za mocne było.

Bombalo.

Spać idę, idę. (na stronie) Bo mi więcej nic nie dasz. (głośno) Ale pamiętaj, będziesz żałował. (idąc do łóżka) Hultaj! hultaj! proszę! (mrucząc kładzie się i wkrótce zasypia)

(Antonio cofa się z okna)
Fabricio.

Przeklęta burza! Jak poznają? - piekło prawdziwe! (po krótkiém milczeniu) Nie, nie, nie; Rozyny nie zwierzę. Stary lis, niema mu co ufać.

Nie ufam, nie wierzę
Nikomu w tej mierze:
Niech co chce się stanie,
Rozyna zostanie
Przy mnie tę noc.