Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już łzy lejąc w dzień i w nocy,
Sam się zmienisz we fontannę,
A tymczasem bez pomocy
Ja mam znosić twoję pannę?
Nie kochaj ją tak poddanie,
A wzajemną ci się stanie;
Nie daj władać, rządzić sobą,
A rząd tobie sama przyzna;
Nie nudź płaczem i żałobą,
A zwyciężysz jak mężczyzna.
Inaczej myślą warjaci. —
Bądź zdrów!

(odchodząc, ciszej)

Niech cię wszyscy kaci!...

(wracając)

Gdzie poszła?

Albin.

Ach kto?

Gustaw (wzruszając ramionami).

Tego nawet nie wie!
(odchodzi za Anielą)

Albin (sam).

I jemu teraz szkodzę — odszedł w srogim gniewie,
Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podziać westchnienie?
Pałam lat dwa, lat dziesięć — jeszcze się nie zmienię.
Niechaj tylko na chwilę, na cząsteczkę chwili,
Klara patrząc się na mnie, choć trochę zakwili.