Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gustaw.

Ubóstwia, powiedz, a powiesz za mało.

Klara (z zastanowieniem).

Hm! nie jestże to tylko skłonność płocha?

Gustaw.

Miłość najczystsza jaką niebo dało.

Klara.

Ależ ta miłość będzież ona stała?

Gustaw.

Z życiem trwać będzie, z życiem tylko zgaśnie.

Klara.

I pewnie wierzyć Anielka nie chciała?

Gustaw.

Nie chce i słuchać — ztądto rozpacz właśnie.

Klara (po krótkiém milczeniu).

To źle — ale mnie słuchałaby może?

Gustaw.

Co miłość nie śmie, to przyjaźń okréśli.

Klara.

Gdy jej poprawę i ten żal przełożę...

Gustaw.

Ach panno Klaro, zgadłaś moje myśli.

Klara.

Powiem jej jakim pan Gustaw był wprzódy.

Gustaw.

Mocnych farb użyj, nie szczędź mi nagany.

Klara.

Że był wesoły, jakto zwykle młody...

Gustaw (sens kończąc).

Trzpiot, lekkomyślny, płochy, roztrzepany...

Klara (sens kończąc jeszcze prędzej).

Próżny, zły, dumny, zakochany w sobie...