Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Klara.

O sobież tylko myśleć nam wypada?

Gustaw (pozierając na Albina).

Tak, i o blizkich — to pięknie i chojnie.

Klara (ze wzrastającem zapałem).

Blizki, nieblizki może być znudzony.

Aniela (do Klary na stronie).

Klaro, daj pokój.

Gustaw (zawsze obojętnie).

Ogólna więc rada....

Klara.

Rady dość nigdy....

Gustaw (sens kończąc).

Dla popsutych dzieci.

Klara.

Wiem zatém gdzie się zwracać.

Gustaw (obojętnie).

Do zwierciadła.

P. Dobrójska.

Klara nie może rozmawiać spokojnie.
Lada dmuchnięcie tę iskrą roznieci.

Gustaw (wyciągając się na krześle).

O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.

Klara (urażona, ironicznie).

Czy tak? doprawdy? nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi.

(do Albina)

Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.