Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(do Edwina).

Jednak gdzieindziej proszę szukać sobie żony,
Mówiłem i powtarzam... Sługa uniżony.

Czesław.

Słuchaj mnie, Panie Kapko. Jestem dość bogaty,
Żyję sam bez przyjaciół, krewnych, nieżonaty;
Wyrzekłem się już szczęścia wyrzekłem się ludzi,
Myślałem, że mej duszy nic już nie obudzi;
Dzisiaj zapał młodzieńczy, to czyste wejrzenie
W piękny dar życia, w przyszłość, w całe przyrodzenie,
Wstrząsło moję istotę... Mogłem łzę uronić...
Choćby znów błędnym czuciom nie chcę serca bronić;
Chcę zapomnieć com cierpiał, żyć szczęściem Edwina:
Niech się żeni z twą córką, biorę go za syna.

(do Edwina i Zuzi).

Nie chcę od was wdzięczności, miłości nie żądam,
Niech tylko przy was będąc na szczęście spoglądam.

Zuzia.

Za tyle dobrodziejstwa...

Czesław.

Nic darmo nie daję.

Edwin.

Lecz całe szczęście nasze...

Czesław.

Mojém się już staje.

Kapka.

Milczałeś Pan, to prawda i to czas niemały,
Lecz warto milczeć, warto, choćby i rok cały,
Byle się tak odezwać, jak się Pan odzywa.

Edwin (do Kapki)

Mogę się więc spodziewać...