Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kapka (chwytając się za głowę).

Kawa, ach, kawa biednaż moja głowa!

(obracając się gdzie Zuzia stała)

A biegajże mi żwawo... A, łaskawy Boże,
Jak która zacznie gadać, to skończyć nie może.
Zaraz wyborna kawka... zaraz... będzie.

(ścierając stół, na stronie)

Wszystko to ten poeta!

(do Astolfa)

Niechże pan usiędzie.

Astolf (wyciągając się na krześle).

Uprzejmość zawsze miła, choćby i o głodzie,
Przecie już w polskich karczmach grzeczność teraz w modzie.

Kapka.

Karczmach?

Astolf.

Jakże zwać ten dom i brudny i długi,
Gdzie konie obok ludzi, gdzie jeden i drugi,
Wchodzi, wjeżdża, wyjeżdża, zamyka, otwiera,
A jeden tylko mieszka i tych wszystkich zdziera.

Kapka.

To nader ostre słowo.





SCENA III.
Astolf, Kapka, Czesław.
Czesław (siadając przy stoliku po lewéj stronie).

Herbaty!

Kapka.

Już daję.

(ku drzwiom)

Herbaty!

(ścierając stolik, na stronie)

To poeta tak mi w gardle staje;
Poczekaj!