Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Idź, idź duszko.

Celina.

Nie myślę...

Orgon.

Co za ceregiele!

Celina.

Ale....

Orgon.

No, no.

Celina.

Bo....

Orgon.

Idź, idź!

(ceremoniując się z nią wprowadził do domu i zamykając drzwi za nią, mówi)

Dobranoc aniele.





SCENA XII.
Orgon, Zdzisław.
(Orgon idzie ku altanie, gdzie głos słyszał, obchodzi ją, a przed nim Zdzisław, tak, że na swoje miejsce niewidziany od Orgona wraca.)
Orgon.

Anioł prawdziwy! anioł moja żona!

(po krótkiém myśleniu)

Ach cnota to jest, cnota niezmierzona,
Kiedy kto umie utrzymać się ściśle,
Kiedy jak mędrzec swojém czuciem włada.
Naprzykład chciałem, i inaczej myślę,
Choć jeszcze nie wiem co myśleć wypada.

(po krótkiém milczeniu)

Wszystko byłoby dobrze... byłbym i spokojny,
Gdyby nie w liście zawada;
Bo z paniczem krótka rada:
Dowcipny, młody, przeklęcie przystojny,