Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Elwira.

Wielkie nieba! cóż się dzieje!
Cóż będę słyszeć! ach, cała truchleję!


(odchodzą).





SCENA V.
Alfred.
(do kamerdynera pierwszy wiersz).

Proszę powiedzieć Panu, że go czekam.

(po krótkiém milczeniu)

Długo wprawdzie z Elwirą zerwanie odwlekam,
Ależ bo ta Justysia to luba dziewczyna,
Rzadką jakąś nademną władzę brać zaczyna.
Jej wesołość i jej wdzięki,
Okraszają Elwiry nieustanne jęki;
I tak mnie kocha to niewinne dziécie,
Tak tylko mnie jednego widzi na tym świecie,
Że się jej duszy i mym czuciom dziwię;
Nareszcie i myśl przyjemna prawdziwie,
Żem był jej mistrzem w nauce kochania,
Wszystko mnie ku niej mimowolnie skłania.





SCENA VI.
Alfred, Wacław.
Alfred.

A, cóż za mars? cóż ci to Wacławie?

Wacław.

Ból głowy.

Alfred.

Mnie się nie zdaje,