Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Wacław.

Trzech minut nie byłaś w kościele;
Ale nie będę rozprawiał zbyt wiele,
Powiem ci tylko, że to śmiesznie bardzo,
Kiedy kobiéty pozorami gardzą.
Nie dość być w duszy nabożną, cnotliwą,
Nie dość, uważną i tkliwą
Na najdrobniejszy uszczerbek honoru:
Potrzeba być tém wszystkiém także i z pozoru.

Elwira.

Tę bardzo słuszną przestrogę
Zdawna mam w duszy, więc przyjąć nie mogę.
Widząc szczęście w cichej cnocie,
O wrzasku świata nie myślę,
Ale nabożna w istocie
I na pozór zważam ściśle.

Wacław.

Czemuż tak prędko wracać?

Elwira.

Z jak najlepszej chęci:
Nie mogłam być spokojną i wyrwać z pamięci,
Że stangret na mróz taki stać musi na dworze,
Że cierpi dla mnie tylko, gdy nie cierpieć może.

Wacław.

Mróz? dzisiaj mróz? gorąco! tak pięknych dni mało.

Elwira.

Czy doprawdy nie zimno? więc mi się tak zdało.
Jestem szczérze nabożna i bywam w kościele,
Na rzecz jak i na pozór zważam bardzo wiele,
Lecz czuję, że nad wszelkie nasze powinności
Jest najświętsza, nieść ulgę cierpiącej ludzkości.