Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przypatrz się której: nóżka naprzód, nosek w górę,
Wie pewnie, jakto mężom podnoszą fryzurę,
A przytém są ciekawe, złośliwe, uparte...
Słowem, żeście wraz wszystkie nic a nic niewarte.

(odchodzi)






SCENA IV.
Zofia, Lubomir.


Lubomir.

Jakiż, piękna Zofio, twojej prośby skutek?


Zofia.

Znikły nasze nadzieje, został tylko smutek;
Nawet mnie stryj nie słuchał, łajał mnie przed czasem,
Ganił szpaki w fryzurach i odszedł z hałasem.


Lubomir.

Przecież coś odpowiedział?


Zofia.

Nie, nic, ani słowa.
Dobrze była w mej głowie ułożona mowa,
Chciałam wszystko wystawić rozsądnie, dokładnie:
Że długo nie iść za mąż dla panny nieładnie,
I że... że... Pan Lubomir pokochał mnie szczérze...


Lubomir.

I zawsze kochać będzie...


Zofia.

I że temu wierzę;
Więc kiedy mam chęć dobrą i zdatność po temu,
Trzeba zadość uczynić żądaniu naszemu.
Lecz cóż? stryjaszek wszystko łajaniem pokrywa.

(zaczyna płakać)

Ja już nie wiem, co pocznę dalej, nieszczęśliwa: