Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Astolf.

Tak, to sposób jedyny: prawdą wesprę baśnie.
Idź, proś pana Zdzisława.


Etienne.

Otóż i on właśnie.

(odhodzi)




SCENA VI.
Astolf, Zdzisław.


Astolf.

Zdzisławie, łatwo zgadnąć, więc nie chcę w to wchodzić,
Komu chciałeś bajeczką przyciąć i zaszkodzić;
Lecz powiem, żeś się bardzo omylił w tej mierze:
Ten, co miał na tém stracić, śmiał się w duszy szczerze.
Ale później o Włoszech, gdyś zaczął badanie,
Wkrótcem zamilkł... bom nie był odpowiedzieć w stanie.
I wiesz przyczynę?


Zdzisław (z uśmiechem).

Niewiem, lecz mi powiesz może.


Astolf.

Zacząwszy od a do zet odbyte podróże,
Ubóstwianie cudzego, polszczyzny nagana,
Przesada w mej osobie... wszystko rzecz udana.


Zdzisław.

Astolfie!


Astolf

Gdy poznałem, że zła droga prosta,
Tak do serca Zofii, jak względów Radosta,
Po ich własnych śmiesznościach inną sobie ścielę.
Chcąc się córce podobać, na wzór jakich wiele,