Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jak pysznym mi się zdawał, jak pięknym świat cały,
Uciecha, roskosz dla mnie we wszystkiém jaśniały;
Com widział, słyszał, uczuł, gdzie mnie myśl wabiła,
Wszystko miłość tajemna wdziękiem swym stroiła.
Dopiéro przy rozstaniu czucie me poznałem,
Wahać się było wstydem, lecz ileż cierpiałem!
Tu mnie miłość pociąga, tam ojczyzna woła;
Lecz na jej głos, kto Polak, któż się oprzeć zdoła?
Poszedłem, a gdym walczył z wrogiem i przygodą,
Miłość twa zachęceniem była i nagrodą;
Gdym krzyż otrzymał, nawet gdym odebrał ranę,
Pierwsząm miał myśl, że ciebie godniejszym się stanę.
Wszystkom znosił cierpliwie, nadziei oddany,
Bom cię kochał i byłem, ach! byłem kochany!
Wróciłem... ciebie... ojca... Ach! Floro, tę chwilę
Mogłażeś ty zapomnieć?


Flora.

Na cóż jęków tyle?
Nie skarżyć się przychodzę, wszak mówiłeś przecie,
Zresztą głuche na skargi jest Cytery dziecię,
A te żale, rozpacze w miłośnym zawodzie,
Piękne są w elegii, trenach lub też odzie.
Wtedy w wierszach, wzgląd mając na muzy natchnienia,
Dla układu czułego, myśli uniesienia,
Poetycznych obrazów i ważności dzieła,
Nawet straszne przekleństwa możebym przyjęła;
Ale tak, wierz mi Waćpan, w zwyczajnej rozmowie
Skargi męczą i nudzą.


Lubomir.

Już ich nie ponowię,
I wybacz mi tym razem; czas przeszły w pamięci,
Mówiłem co uczułem, mimo własnej chęci.