Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   71   —

się na siłach wydać ją na jaw, mając wprzód dosyć mocy, aby ukrywać ją w swem sercu przez lat dwadzieścia.
— Nie mów już dalej — rzekł Fouquet, pełen szlachetnych uczuć. — Pojmuje cię i odgadłem wszystko! Zapewne dowiedziawszy się o mojem uwięzieniu, poszedłeś do króla, błagałeś go o wolność dla mnie. On odmówił, wówczas zagroziłeś mu wydaniem tajemnicy, a Ludwik XIV-ty, przestraszony, zgodził się na to, czego wprzód na szlachetne twoje wdanie się nie chciał uczynić! Rozumiem już, rozumiem, masz króla w swojem ręku.
— Nic zgoła nie rozumiesz i ciągle mi przerywasz, mój przyjacielu. A zresztą pozwól sobie powiedzieć, że mylnie rozumujesz!
— Jakto?
— Gdybym tak postąpili, kazałby mię związać i zamknąć gdzie w lochu! trzebaż przecie mieć, do djabła, ścisłość w rozumowaniu.
— Cóżeś więc uczynił?
— A otóż w tem cała rzecz. Zdaje się, że teraz wzbudzę w ekscelencji trochę zajęcia, wszak słuchasz mię pan z uwagą?
— Z największą. Mów dalej.
— Zapomniałem ci powiedzieć — rzekł Aramis — o pewnej, godniej, uwagi osobliwości, tych braci Bóg stworzył tak podobnych do siebie, iż chyba on sam mógłby ich tylko rozróżnić. Matka nawet tegoby nie dokazała.
— Czy podobna!.. — zawołał Fouquet.
— Ta sama szlachetność w rysach, tenże sam chód, taż postawa, tenże głos.
— Ale myśli, zdolności, znajomość życia?
— O! tu zupełna nierówność, ekscelencjo, bowiem więzień Bastylji ma niezaprzeczoną pod tym względem wyższość nad swym bratem. I gdyby ten nieszczęśliwy z więzienia przeszedł na tron, Francja nie miałaby może nigdy szlachetniejszego i z większemi zdolnościami monarchy.
Fouquet porwał się blady i wzruszany, cios ugodził go nie w serce, ale w umysł.