Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   64   —

— Jego Królewska Mość prosi cię, abyś powiedział czekającym, że jeszcze spoczywa, po utrudzeniu, jakiego w nocy doświadczy!
— A! — rzekł d‘Artagnian, nie mogąc pojąć, jakim cudem biskup Vannes, wczoraj tak daleki od łask — dziś stał się jednym z pierwszych ulubieńców króla.
Oko wyraziste d‘Artagnana, nawpół otwarte usta, wąs najeżony, najjaśniej wytłumaczyły to nowemu ulubieńcowi, bynajmniej tem niewzruszonemu.
— Tembardziej — mówił dalej biskup — zechcesz polecić, panie kapitanie muszkieterów, aby tylko wielka ceremonia miała miejsce. Jego Królewska Mość bowiem chce jeszcze spać.
— Ależ — wtrącił d‘Artagnan, bliski nieposłuszeństwa, a bardziej jeszcze chcąc objaśnić sobie podejrzenie, jakie w nim wzbudziło milczenie króla — Jego Królewska Mość rozkazał przyjść mi dziś rano.
— Później, później! — odezwał się z alkowy głos królewski, na który zadrżał d‘Artagnan.
— A potem — rzekł biskup — ażeby ci odpowiedzieć na to, o co chciałeś zapytać króla, kochany d‘Artagnan, masz oto rozkaz i przeczytaj go natychmiast, gdyż dotyczy pana Fouquet.
D‘Artagnan wziął podany sobie rozkaz.
— Uwolniony? — pomruknął — a! a!
Rozkaz ten tłumaczył mu obecność Aramisa u króla, i to, że Aramis, aby otrzymać ułaskawienie pana Fouquet, musiał być oddawna w łaskach u króla, a łaska ta wytłumaczyła mu również i niezwykłą powagę, z jaką pan d‘Herblay wydawał rozkazy w imieniu królewskiem; dostatecznem zaś było dla d‘Artagnana cokolwiek zrozumieć, aby z tego domyślić się reszty.
Ukłonił się więc i chciał odejść.
— Idę z tobą — rzekł biskup.
— Dokąd?