— Jesteś wnuczką Henryka IV-go, moja przyjaciółko, a ja jestem ci bratem i szwagrem, czyż to nie nadaje ci prawa szukania u mnie pomocy?
— A więc daj mi ją, Najjaśniejszy Panie.
— Zawrzyjmy umowę.
— Zacznij.
— Guiche powróci.
— Dobrze.
— Mówisz znowu, że błądzę, zostawiając w tym domu kawalera Lotaryńskiego, który podburza przeciw tobie księcia.
— Uważaj dobrze i nie zapomnij tego, co ci powiem, Najjaśniejszy Panie; jeżeli źle kiedykolwiek skończę, pamiętaj, że nikt temu nie będzie winien, tylko kawaler Lotaryński; dusza jego zdolna jest do wszystkich zbrodni.
— Kawaler Lotaryński nie będzie ci więcej zawadzał, zaręczam ci.
— Wówczas będzie to prawdziwy pokój, który naprzód podpisuję... Ale ponieważ Wasza Królewska Mość powiedziałeś, co dla mnie uczynisz, powiedz wzajemnie, czego żądasz?
— Zamiast poróżnić się z twoim bratem, Karolem, trzeba mi z niego zrobić najwierniejszego przyjaciela.
— To bardzo łatwo.
— Nie tak łatwo, jak ci się zdaje, bo w przyjaźni zwyczajnej, całują się, częstują się wzajemnie, a to kosztuje tak mało, ale w politycznej przyjaźni...
— A!... to będzie przyjaźń polityczna?...
— Tak, moja siostro, i tu zamiast uścisków i zabaw, trzeba dostarczać żołnierzy, dobrze uzbrojonych dla przyjaciela, trzeba przysłać okręty gotowe do wyjścia pod żagle, i zaopatrzone w żywność, a bywa czasem, że kiedy idzie o podobną przyjaźń, niezawsze się ma pełne kufry na jego usługi.
— A!... masz słuszność — rzekła księżna — kufry króla angielskiego od niejakiego czasu wcale nie są ciężkie.
— Ale ty, siostro, co taki masz wpływ na brata, pewno otrzymasz to, czegoby żaden poseł nie uzyskał.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/309
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 309 —