Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   211   —

— Słuchaj, Porthosie — rzekł Aramis — jeżeli kazałem lonty pozapalać i wycelować armaty, jeżeli rozkazałem dzwonić na alarm, zwołałem ludność na stanowiska przy fortyfikacjach, tych fortyfikacjach Belle-Isle, któreś tak znakomicie wzmocnił, to muszę mieć swoje powody...
— Jest jeszcze jedna rzecz, daleko prostsza, niż walka: siadać do łodzi i w drogę do Francji, gdzie...
— Kochany przyjacielu — przerwał Aramis ze smutnym uśmiechem — przestańmy rezonować, jak dzieci; bądźmy ludźmi w radzie i w wykonaniu. Oto sygnałują jakiś statek w porcie. Porthosie, teraz wytężmy całą uwagę!
— Z pewnością d‘Artagnan — rzekł Porthos grzmiącym głosem, podchodząc do poręczy.
— Tak, to ja — odpowiedział kapitan muszkieterów, wskakując lekko na schody tamy, prowadzące na małą wyniosłość. Każcie oddalić się waszym ludziom, każcie oddalić się, aby głos nasz ich nie dochodził.
Porthos wydał rozkaz. Wtedy d‘Artagnan zwrócił się do swego towarzysza:
— Panie — rzekł — tu już nie jest pokład okrętu królewskiego, gdzie, ufny w dane ci rozkazy, odzywałeś się do mnie z arogancją.
— Panie — odparł oficer — nie było w tem arogancji, posłuszny byłem jedynie temu, co mi rozkazano. Powiedziano mi, ażeby na krok pana nie odstępować, ja też za panem idę. Powiedziano, ażebym nie pozwolił na rozmowę z kimkolwiek na osobności, ja też słucham, co będziesz mówić.
D‘Artagnan zatrząsł się z oburzenia, a Porthos i Aramis, słuchając tego djalogu, drżeli także, lecz drżeli z obaw.
D‘Artagnan, gryząc wąsy, co było oznaką najwyższego podniecenia, podszedł do oficera.
— Panie — rzekł głosem niskim, udając spokój — panie, gdy wysyłałem łódź, pragnąłeś wiedzieć co piszę do obrońców Belle-Isle. Pokazałeś mi rozkaz, a ja w tej chwili pokazałem ci list. Skoro odebrałem odpowiedź od tych panów (i wskazał