Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XVII.
PAN DE BEAUFORT.

Książę obejrzał się właśnie, gdy Raul, chcąc zostawić go sam na sam z Athosem, zamykał drzwi za sobą, aby zaprosić oficerów do przyległego pokoju.
— To ten młodzieniec, którego tak wychwalał nieboszczyk książę?... — zagadnął pan de Beaufort.
— Tak, mości książę, ten sam.
— Żołnierzem jest!... nie będzie nam przeszkadzał, zatrzymaj go, hrabio.
— Pozostań, Raulu, skoro Jego książęca mość pozwala — powiedział Athos.
— Piękny młodzieniec, na honor!... — mówił dalej książę. — Dałbyś mi go hrabio, gdybym tego zażądał.
— W jakiem znaczeniu to mówisz, Wasza książęca mość? — odparł Athos.
— W takim, że na pożegnanie tu przybywam.
— Na pożegnanie?....
— Tak, doprawdy. Nawet pojęcia nie masz, czem będę w przyszłości.
— Ależ tem, czem dotąd jesteś, walecznym księciem i dobrym szlachcicem.
— Stanę się księciem afrykańskim i szlachcicem beduińskim. Król posyła mnie do Arabów po zdobycze.
— O!... książę, gdyby nie to, że sam mi to mówisz...