La Valliere milczała.
— Nie chcę — mówiła księżna — aby dom mój, który jest domem pierwszej księżniczki krwi, dawał zły przykład dworowi, a ty, abyś była tego przyczyną. Oświadczam ci więc, moja panno, bez świadków, bo nie chcę cię poniżać, że od tej chwili jesteś wolna i możesz się udać do swej matki w Blois.
La Valliere nie mogła już być więcej poniżona, niż teraz.
Nie mogła więcej cierpieć, niż cierpiała. Postawa jej nie zmieniła się, ręce miała złożone, jak przedtem.
— Słyszałaś? — rzekła księżna.
Ogólne wstrząśnienie całego ciała było odpowiedzią La Valliere. A ponieważ ofiara nie dawała innego znaku życia, księżna wyszła.
Wtenczas La Valliere w sercu, prawie nie bijącem, i w żyłach, w których krew prawie ścięła się, uczuła mocne uderzenia. Uderzenia te powiększone sprawiły zawrót głowy, z czego wywiązana gorączka przedstawiła jej umysłowi przyjaciół i nieprzyjaciół, walczących z sobą.
Nagle promień nadziei wcisnął się do serca, jak promień światła do więzienia. Myślą przeniosła się na drogę do Fontainebleau, widziała tam króla, jadącego konno przy jej karecie, mówiącego, że ją kocha i odbierającego podobnąż odpowiedź, przysięgającego i odbierającego przysięgę, że po każdej sprzeczce, nim wieczór upłynie, będzie miała jakiś znak, list, lub odwiedziny, zapowiadające spokojną noc po burzliwym wieczorze. Król sam podał ten projekt; król żądał zaprzysięgania go i sam przysiągł.
Czekała więc biedna, zdawało jej się, że niepodobieństwem było, aby król nie przyszedł. Zegar wskazywał wpół do jedenastej. Król powinien był albo przyjść, albo napisać, albo przysłać słowo pociechy przez pana de Saint-Agnan.
Wszystko więc, serce i wzrok, ciało i dusza biednej La Valliere, przeszły w oczekiwanie. Postanowiła jeszcze godzinę czekać, sądząc, że do północy król może przyjść, napisać lub przysłać. Najmniejszy ruch w pałacu czynił jej nadzieję, każdy przechodzący przez dziedziniec wydawał się jej posłań-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/64
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —