Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   304   —

się służenia panu, dla którego z takim zapałem poświęciłem swoje życie i pomoc.
— Panie! nie mów tak...
— Wszak możesz zasiąść na tronie...
— Panie! przez litość — rzekł książę, ściskając zlodowaciałe mi rękami czoło, gorącym zlane potem — nie naigrawaj się pan ze mnie. Nie potrzebuję bowiem być królem, ażeby być najszczęśliwszym z ludzi.
— Ja zaś potrzebuję, ażebyś Wasza Królewska Wysokość był królem, dla szczęścia ludzkości.
— A!... — rzekł książę z nowem, obudzonem przez te słowa niedowierzaniem — cóż ludzkość mieć może do zarzucenia memu bratu?...
— Zapomniałem powiedzieć Waszej Królewskiej Wysokości, że, jeśli zgodzisz się zostać najpotężniejszym monarchą na święcie, spełnisz tem życzenia wszystkich naszych przyjaciół, którzy poświęcili się twej sprawie, a ci są bardzo liczni!...
— Wyjaśnij mi to?...
— Teraz niepodobna!... Ale przysięgam na Boga, który mnie słyszy, że wyjaśnię to Waszej Królewskiej Wysokości, w dniu, w którym go ujrzę na tronie Francji!...
— Ależ mój brat?...
— Wasza Królewska Wysokość postanowisz o jego losie!... Czy go żałujesz?...
— Jego?... co mię skazał na nędzę w tem więzieniu?... Nie!.. nie żałuję go!...
— No przecież!...
— On mógł sam przyjść tu do więzienia, wziąć mię za rękę i powiedzieć: „Bracie!... Bóg stworzył nas na to, ażebyśmy się kochali, nie zaś ażebyśmy z sobą walczyli. Przychodzę do ciebie. Dziki przesąd skazał cię, ażebyś zniknął daleko od ludzi, pozbawiony wszelkiej radości. Chcę wrócić ci wolność i przypasać do boku oręż naszego ojca. Czyż skorzystasz z tego, ażeby mię gnębić. Czyż użyjesz danej ci broni, ażeby przelać krew moją?...“ O!... nie!... — odpowiedziałbym mu — ciebie uważam