Udaj się zatem jak najspieszniej do księżny i zyskaj sobie tego sprzymierzeńca.
— Ale — rzekł Fouquet — czy jesteś pewny, że na nią teraz oczy królewskie zwrócone?
— Chyba od rana odrwóciła się wskazówka. Wiesz, że mam dobrą policję.
— Dobrze, idę, i na wszelki wypadek mam dobry środek zalecenia się: te kameme, antyki, otoczone djamentami...
— Widziałem je, nic bardziej bogatego i więcej monarszego.
Rozmowę ich przerwał lokaj, prowadzący kurjera.
— Do pana nadintendenta — rzekł głośno kurjer, podając list panu Fouquet.
— Do Jego ekscelencji biskupa de Vannes — rzekł cicho lokaj, oddając list Aramisowi.
Że zaś lokaj niósł pochodnię, stanął pomiędzy nadintendentem a biskupem, aby obaj jednocześnie mogli czytać. Na widok drobnego pisma na kopercie, Fouquet podskoczył z radości; ci tylko, którzy kochali, albo kochają, pojmą najprzód jego niepokój, a następnie szczęście.
Śpiesznie odpieczętował list, który te tylko obejmował wyrazy:
„Godzina, jak cię pożegnałam, a wiek, jak nie mówiłam, że cię kocham“.
Pani de Belliere, w rzeczy samej przed godziną opuściła Fouqueta.
Fouquet pocałował list i opłacił garścią złota.
I Aramis czytał, jak powiedzieliśmy, lecz czytał z zimną rozwaga następujące wyrazy:
„Król dzisiejszego wieczora odebrał szczególny cios: pewna kobieta kocha go, o czem się dowiedział, podsłuchując rozmowy pewnej panienki z towarzyszkami. Tak więc król cały jest oddany temu nowemu urojeniu. Kobieta ta nazywa się panna de La Valliere i nie jest tak piękna, aby urojenie zmieniło się w namiętność. Uważać na pannę de La Valliere. Ani słowa o księżnie?...“
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/84
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —