Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   65   —

uczyniwszy żadnego poufnego zwierzenia. Zaraz przeto po jego oddaleniu pobiegła poszukać Saint-Agnana, który właśnie czyhał na jaką dostojną osobę, aby jej opowiedzieć wypadek ze wszystkiemi szczegółami. Dlatego nawet mówić nie pozwolił księżnie, dopóki nie skończył.
— I sądzisz, że to wyznanie uczyniło na królu wrażenie?...
— Jak wyznanie panny de Tonnay-Charente na mnie — odparł Saint-Agnan. — Panna de La Valliere porównywała króla ze słońcem, a to bardzo pochlebne!...
— Król nie daje się łudzić podobnemi pochlebstwy.
— Księżno, król jest człowiekiem i widziałem niedawno, jak La Valliere padła w jego objęcia.
— I pan widziałeś?... powiedz....
— Nietylko ja, ale dziesięć innych osób widziało; widziałem, jak La Valliere padła w objęcia królewskie i jak król o mało nie zemdlał.
Księżna wydała krzyk, jedyną oznakę jej tłumionego gniewu.
— Dziękuję — rzekła, uśmiechając się przymusem — bardzo przyjemnie opowiadasz, panie de Saint-Agnan.
I odeszła sama, idąc ku zamkowi.