Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   282   —

— W rzeczy samej, kocham — szepnęła tak cicho, że trudno było dosłyszeć.
Hrabia jednak dosłyszał.
— Króla? — zapytał.
— Tak — odrzekła. — Ale inne są jeszcze namiętności w wielkiem sercu. Miłość to poezja; lecz życiem mojego serca jest duma, hrabio. Zrodzona jestem na tronie, jestem dumną z mego rodu i zazdrosną o moje stanowisko. Dlaczego król zbliża do siebie niegodne istoty?
— Pani — rzekł hrabia — znieważasz biedną dziewczynę, która będzie żoną mojego przyjaciela.
— I pan jesteś tak naiwny, że w to wierzysz?
— Gdybym nie wierzył — rzekł — Bragelonne jutro o wszystkiem byłby uprzedzony. Tak, gdybym przypuścił, że ta biedna dziewczyna zapomniała o danem słowie... ale nie, byłoby to nikczemnością zdradzać tajemnicę kobiety, byłoby to zbrodnią zakłócać spokój przyjaciela.
— Zatem sądzisz pan — rzekła księżna — że nieświadomość jest szczęściem dla niego?
— Tak sądzę.
— I pan tak daleko posuniesz samolubstwo i obojętność, że pozwolisz temu nieszczęśliwemu młodzieńcowi ciągle kochać La Valliere?
— Aż do chwili, kiedy się przekonam o jej winie.
— A bransolety?
— A!... księżno!... ponieważ to ty spodziewałaś się otrzymać je od króla, cóż ci mogę powiedzieć?
Argument był silny i księżna czuła się nim pokonaną, nie sprzeciwiała się więc od tej chwili.
Lecz, że posiadała duszę, pełną szlachetności, pojęła całą delikatność hrabiego de Guiche.
Odgadywała, że ma w podejrzeniu La Valliere, ale aby jej dać czas do poprawy tak, iżby nie zgubiła siebie zupełnie, postanowił ostrzec ją bezpośrednio, albo przekonać się o winie dokładniej, i tyle widziała wielkości i szlachetności w sercu tego człowieka, że czuła zapalające się swoje serce przy sa-