Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   280   —

Księżna śmiać się zaczęła, co na hrabim przykre sprawiło wrażenie.
— Powtarzam ci, pani, że to być nie może, aby król był zakochany w pannie de La Valliere, i doprawdy, chciałem właśnie zapytać, czyją miłość własną w tej sprawie król chce upokorzyć?... pani, która znasz cały dwór, pomożesz mi zapewne w rozwiązaniu tej zagadki, tem bardziej, że, jak mówią, Wasza książęca, mość zbliżona jesteś do króla.
Księżna przygryzła usta i zmieniła przedmiot rozmowy.
— Przekonaj mnie pan — rzekła, że pragnąłeś mnie widzieć, nim go przywołałam.
Guiche poważnie wyjął z pugilaresu to, co napisał.
— A!... to sympatia — wyrzekła księżna.
— Tak — odpowiedział hrabia z czułością; — tak, to sympatia, lecz ja już usprawiedliwiłem się, dlaczego pragnąłem panią widzieć; pani zaś do tego czasu nie raczyłaś mi powiedzieć, dlaczego mnie kazałaś zawołać.
— Ja chyba oszaleję z temi bransoletkami — rzekła.
— Zapewne spodziewałaś się pani, że król ci je ofiaruje? — zapytał Guiche.
— Naturalnie.
— Ależ przed tobą, księżno, przed bratową, żona miała do nich pierwszeństwo.
— Czyż przed La Valliere nie było mnie, nie było całego dworu?
— Upewniam cię, pani — odrzekł z uszanowaniem hrabia — że, gdyby cię słyszano tak mówiącą, niezawodnieby powiedziano, że Wasza książęca wysokość jesteś zazdrosną o króla.
— Zazdrosną? — powtórzyła księżna z dumą — zazdrosna o La Valliere?
Sądziła, że pokona hrabiego de Guiche dumnym gestem i tonem wyniosłym.
— Zazdrosną o La Valliere, tak, księżno — powtórzył śmiało.
— Pan, jak sądzę — wyjąkała księżna — chcesz mi ubliżyć.