Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   214   —

— Wiem, pani, że przyjaźń pani jest milszą i pożądańszą, niż przyjaźń sługi, ale mogę cię upewnić, że ostatnia będzie pełną poświęcenia, wierną i bezinteresowną.
La Valliere ukłoniła się; w rzeczy samej, wiele było szczerości w głosie nadintendenta.
Dlatego podając mu rękę, dodała:
— Wierzę panu.
Fouquet pochwycił rękę, którą mu podała młoda dziewica.
— Zatem żadnej nie znajdziesz pani trudności, aby mi powrócić ten list nieszczęsny?
— Jaki list?.. — zapytała La Valliere.
Fouquet wlepił w nią badawcze spojrzenie. Badał nawet prostotę i łagodność jej twarzy.
— Przyznam się pani — rzekł nakoniec — że twoje postępowanie jest jak można najdelikatniejsze, i chyba sam byłbym nieuczciwym człowiekiem, gdybym się lękał tak wspaniałomyślnej kobiety.
— Prawdę mówiąc, panie Fouquet, bardzo mi przykro, że jestem zmuszona powtórzyć ci, iż wcale twoich wyrazów nie rozumiem.
— Ależ na honor, czyś pani nie odebrała listu ode mnie?
— Na honor, żadnego — odpowiedziała La Valliere stanowczo.
— Dobrze, to dosyć; pozwól pani powtórzyć ci zapewnienie mojego uszanowania.
I, ukłoniwszy się, wyszedł, aby odszukać Aramisa, który czekał na niego w mieszkaniu.
La Valliere, zostawszy samą, obawiała się czy nadintendent nie zwarjował.
— A co?... — zapytał Aramis, który niecierpliwie czekał na Fouqueta — czy zadowolony z niej jesteś?
— Oczarowany — odpowiedział Fouquet — to kobieta pełna dowcipu i serca.
— Czy się nie gniewała?
— Bynajmniej, udała, że nic nie rozumie.
— Nie rozumie?