Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   177   —

wy, wreszcie, że król zamierzył rozkochać w sobie wszystkie damy dworskie.
Król był zmieszany. Od czasu jak wyrwał się z rak kardynała Mazariniego, pierwszy raz traktowano go jak zwyczajnego człowieka.
I któż się na to odważył? Kobiety, damy prowincjonalne, przybyłe z Blois.
Jednak nie można było ani czynić wyrzutów, ani karać, ani nawet gniewać się. Gniewać się było to samo, co przyznać, że go ugodzono, jak Hamleta, bronią śmieszności. Gniewać się na kobiety!... jaka niedorzeczność, mianowicie, kiedy te kobiety mścić się mogą śmiechem. Gdyby zamiast pozostawienia całej odpowiedzialności kobietom, jakikolwiek mężczyzna wmieszał się w tę intrygę, z jakąż radością Ludwik XIV-ty byłby użył Bastylji!... Ale tutaj gniew królewski wstrzymywało rozumowanie.
Chodziło zatem, aby w milczeniu połknąć obrazę i przybrać, pozorny bodaj, spokój.
Lecz, prócz gniewu i obrazy, inne jeszcze uczucie gościło w sercu króla.
I w rzeczy samej, trzeba, aby historyk wypowiedział czytelnikom to, do czego Ludwik przyznać się nie chciał: że wyznanie panny de La Valliere pieściło jego serce, że uwierzył w miłość czystą, w miłość, pozbawioną wszelkiego interesu, a jego dusza, prosta i młodsza, niż sobie wyobrażał, ciągnęła ku drugiej, która mu się tak objawiła.
Im więcej panna de La Valliere okazała miłości, tem więcej król jej uczuł. A jednak młoda panienka, której, ściśle biorąc, można było odmówić piękności, rodu, dowcipu i bogactwa, ta młoda panienka, wybrana przez księżnę dla swej pokory, nietylko że podmówiła króla, ale nawet znieważyła go, to jest zażartowała z człowieka, który, jak sułtan azjatycki, potrzebował tylko potoczyć oczami, wyciągnąć rękę, albo upuścić chustkę do nosa. A przecież od wczorajszego wieczora król nią był jedynie zajęty i o niej tylko marzył;